czwartek, 18 października 2012

Wesołe jest życie... przedszkolaka

Przez ten tydzień malutko pisałam, więc będzie zbiorczo. Z przedszkoli :)
1. Zacznę od Kacperka, który stwierdził tym razem, że na obiad jadł "mięso ze słonia przyprawione dinozaurem". No cóż.. muszę się kiedyś wybrać do niego na obiad :)
2. Uczymy się zmysłami. Miałam więc ćwiczenia oddechowe, które należy wykonywać nosem. Wąchamy, wąchamy... wąchamy.
Kasia: I co? Czujecie coś? Umiecie coś wyczuć noskiem?
Emilka: Ja zawsze wyczuwam ognisko, jak się pali w samochodzie...

3. Justynka (3 l.): Jestem już taka duża, że dostaję stopami do podłogi.
4. Rozstawiam karty, maluchy siedzą w kole. Kiedy tylko zobaczyły obrazki, zaczynają się przybliżać, a że jest ich ok. 12, to koło robi się coraz mniejsze i mniejsze, i mniejsze.
Weronika (5 l.): Zróbcie większe koło, bo się zabijemy w tej ciasnocie!!

5. I na koniec Hania.
Kasia: A dlaczego w przedszkolu jest fajnie?
Hania: Bo ja tu jestem!

O, i nie ma to jak skromność :)


A i jeszcze powiem, że czasem ludzie mają taki Tupet!, że nawet się go nie da małymi literami napisać. Mama z posta, w którym się frustrowałam na rodziców, napisała mi wczoraj sms, że "ona dziękuje za terapię, ale widzi, że jest niepotrzebna, bo Mały zaczyna sam gadać i ona rezygnuje". Naprawdę nie chce mi się tłumaczyć, że ja zrezygnowałam tydzień temu, niech ma kobieta poczucie, że wygrała... Obstawiam, że najpóźniej do 1. klasy szkoły podstawowej, kiedy okaże się, że Mały ma problemy natury dyslektycznej (przy takim ORM dziwne by było, gdyby ich nie miał). Chociaż... jak znam życie nie połączy ORM z dysleksją... Jak wszyscy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Wyraź je :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.