czwartek, 2 stycznia 2014

Dziennik wydarzeń inaczej

Postu miało nie być. Ale są takie dni w życiu, że trzeba powiedzieć STOP. I ja teraz mówię STOP wszelakim umartwianiom - czas wrócić do żywych ;) do żywych w Internecie na początek :P

Dziennik wydarzeń to jedna z technik stosowana przez niektórych terapeutów w czasie terapii logopedycznej. Jest to metoda, którą nieraz opisywała Ela, ponieważ bardzo często z niej korzysta: jako mama dwujęzycznego potomstwa i logopeda w jednym. Ja również bardzo często stosuję dziennik jako pomoc wzmacniającą naukę języka, zwłaszcza u dzieci dwujęzycznych, dyslektycznych i niesłyszących. Ba! doskonale zdaję sobie sprawę jak miło i przyjemnie jest taki dziennik otworzyć po latach :)

Często jednak słyszę od mam starszych dzieci (no dobra - nastolatków), że delikwenci nie chcą, że się wstydzą, że buntują... no ok...  w sumie nie jestem zdziwiona i zaskoczona. Serio.

Ale żeby przekonać, iż warto, to ten post skierowany jest do owych buntowników chyba nawet bardziej niż do ich rodziców. Dzisiaj bowiem otwieram przed Wami puszkę Pandory - choć długo się zastanawiałam czy warto ;) Mój pamiętnik z czasów liceum... (właściwie to tylko z jednego roku: od czerwca do czerwca), a właściwie jego fragmenty (bo jednak całości nie pokażę). 

Oczywiście, że jak miałam te 15 lat to pojęcia zielonego nie miałam o dzienniku wydarzeń! Ale jakoś tak udało mi się wbić w zasady :) Bo - wbrew pozorom - technika ta dla nastolatków jest w miarę prosta i można działać na tzw. "czuja" :)

Dobra, do rzeczy :)



To mój ulubiony dziennik i to właśnie jego fragmenty Wam dzisiaj pokażę.


Zaczyna się w czerwcu. Kartką urodzinową.




Na kolejnych stronach zobaczyć można miesięczny kalendarz. Dni tygodnia, imieniny święta, urodziny kolegów i koleżanek. Byłam zaskoczona, że chciało mi się to pisać, dopóki...

.. nie zobaczyłam tej strony. Przepisałam horoskop... Sama nie wiem po co;)



Jak na profesjonalny dziennik przystało mam też spis telefonów i adresów znajomych...




.. oraz spis ocen ze szkoły (jak widać: matma kiepsko.. ale w mat-fizie byłam i pani profesor wiele wymagała od nas.. przynajmniej tak sobie tłumaczę :P O niemieckim nawet nie mówię, bo przez całe liceum uważałam, że mi się absolutnie na nic nie przyda - o Losie! Jakże bywasz przewrotny! :P)


Wpisywałam sobie także teksty ulubionych piosenek (tych, co miały "to coś")...



... oraz przepisy kulinarne .. okey - "kulinarne" ;)



... ważne wydarzenia ze świata :P



.. oraz wejściówki na lokalne eventy :P



...ciekawostki, które mnie interesowały



... i kartki przesłane przez znajomych (tak, tak.. bo kiedyś to się kartki pocztą słało, nie mmsy :P)


Wtedy też napisałam jakiś dziwny wiersz o biografii ks. Wyszyńskiego (patrona szkoły), który został zaśpiewany w Radiu Kielce (a przypomniałam sobie o tym wydarzeniu przeglądając pamiętnik:))


Znajdą się też notatki "o niczym", czyli nastoletnie przemyślenia życiowe (głupia byłam, powiem Wam :P)



.. i przepisane listy od "kolegi" ;) (nie pytać "po co"; tak trzeba było, o!)



Jest jakiś dyplom,



choć nigdy nie brałam udziału w konkursie recytatorskim ;)

i kartka od jakiegoś chłopaka... chyba wiem, od którego.. chyba :P





.. są też ulotki, bilety i inne błahostki z miejsc, do których wyjeżdżałam. Oczywiście wszystko obok opisane, ale zbyt osobiście ;)


Są też moje wyżycia artystyczne. Zenitem! 




.. i kartka urodzinowa na kolejne urodziny





Ach.. a jak przyjemnie na nowo czuć zapach tego zeszytu sprzed lat! :)

Pewnie Was jakoś bardzo ten post nie zainteresował, ale ja mam do swoich zeszytów - dzienników bardzo sentymentalny stosunek. Myślę, że tak samo Wy do Waszych (bo nie wierzę, że nikt z Was nie ma swojego pamiętnika!). Jakaż szkoda byłaby, gdyby Wasze nastolatki takich cudów dla siebie na starość nie robiły... To takie cudowne uczucie czytać swoje wypociny i śmiać się ze swojej głupoty :) Choć te kilkanaście lat temu człowiek myślał, że jest najmądrzejszy na świecie, a cała reszta ludzkości to się nie zna, nie?:P

11 komentarze:

Czy mi się zdaje, że urodziłaś się w czerwcu tak jak ja?
Pamiętniki, dzienniki czy zachowywanie kartek, listów a także programów z przedstawień i koncertów to bardzo fajna sprawa.
Szczególnie jeśli chodzi o kartki pocztowe to mam ich całe pudło( moje szczenięce lata przypadają na czasy kiedy o telefon stacjonarny było trudno, a o komputerach nawet nie marzyliśmy), a te listy miłosne.....

a teraz ma się "fejsa" :))) chociaż coś w tym jest, ja nigdy nie prowadziłam pamiętnika, mój pierwszy pamiętnik to blog syna i zawsze mnie zastanawiało cóż to ludzie mają do opisywania jak tu nic nie jest na tyle ciekawe by było warte notowania, a bardziej szkoda czasu na pisanie skoro wiele się w życiu dzieje, dopiero dojrzałam do tej formy rodząc dziecko, a być może to dopiero teraz w życiu pojawiły się zdarzenia dla mnie tak istotne, że warte opisania, fakt faktem ze z lenistwa częściej zamieszczam zdjęcia niż opisy :D

@TadeuszBlogger
"Fejs" też się skończy. Jak nk. Poza tym na fejsie już kilka razy próbowałam znaleźć swoje stare posty i nie ma. Zjadło :P

Blogger też może kiedyś trafić! Poważnie, boję się tego! Żadnej swojej notki nie mam zapisanej jako kopii roboczej w wordzie, więc.. ach! :)

A na poważnie: zeszyt można zastąpić blogiem:) Jasne! Byle pisać, pisać, pisać :) i wlejać :D

@Mama Monika
z czerwca :))) Bliźniak jestem :) Stąd podobno moje ADHD, ale ja średnio w horoskopy wierzę, więc bardziej ufam koleżankom od SI, że to przez jakiś tam odruch chwytny przetrwały w placach u stóp. Czy coś w ten deseń ;)):p

Listy miłosne też mam... tych nie pokażę :) Ale był taki jeden.. chyba Paweł.. ciągle mówił do mnie "mój jeżyku" i pisał też ("muj jeszykó")...
O tempora!

Cudnie sie czytało...też pisałam pamiętnik przez chwilę i chyba muszę namówić moją 13 latkę do pisania :) a że jest dyslektyczką to jak najbardziej wskazane :) Pozdrawiam :)

Dziękuję:)
Wskazane :) i ta nostalgia po latach :)

Fajnie, że jesteś :)...
Moje nastolactwo (o rany...) przypadło na poprzednie stulecie, więc czasu na pisanie miałam sporo.. bez FB i takich tam... Zapisałam mnóstwo zeszytów, zaczęłam jako 13 latka, skończyłam w okolicach matury - potem już było dużo życia i mniej czasu na pisanie ;)
Rozgrzebałaś w mojej pamięci te pakunki upchnięte na strychu, chyba zrobię sobie sentymentalne posiedzenie i poczytanie...

Do siego
KasiaG

Rob.;)
Mi czesc zeszytow wcielo tornado o imieniu MAMA, ale te najciekawsze zostaly;)

Tak, coraz częściej udaje mi się dzieciaki namówić do dzienniczków. Ba! Zaczęłam nawet mojemu Wojtkowi takowy prowadzić :)
Pozdrawiam noworocznie!

blogger może trafić ale polecam "chmurę" raczej nie zginą jednocześnie :) no i zawsze można mieć kilka chmur :))) ja mam w chmurze ostatnie kilka lat mojej pracy i wciąż są :))) niezła biblioteka hihi

Dla młodszej młodzieży, co to niezbyt dużo lubi pisać - kupiłam synowi "dziennik cwaniaczka - zrób to sam" wyd. Nasza Księgarnia, dzięki cemu z zapałem wpisuje, projektuje, twórczo rozważa (a typem ścisłym jest, z nieczytelnym pismem, więc jak znalazł). Polecam przy okazji.
KasiaZ

A mnie sie najbardziej podobaly 3 pierwsze zdania tego postu : fajnie, ze Kasia Gloska znowu posrod zywych ! A propos dziennika/pamietnika - ciagle sie glowie jak sprawic, zeby moj "prawie nastolatek" zlapal bakcyla ale on nadal traktuje go jako "fanaberie zwariowanej Matki Polki". Pozdrawiam A m P

Prześlij komentarz

Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Wyraź je :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.